FAQPomoc   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  www.1aolol.fora.pl 
Obecny czas to Pią 7:06, 01 Lis 2024  ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 RejestracjaRejestracja 
 
  Forum www.1aolol.fora.pl Strona Główna -> Gwiazdy
 Napisz odpowiedź  
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości

Emotikony
Very Happy Smile Sad Surprised
Shocked Confused Cool Laughing
Mad Razz Embarassed Crying or Very sad
Evil or Very Mad Twisted Evil Rolling Eyes Wink
Exclamation Question Idea Arrow
Więcej Ikon
 Kolor:  Rozmiar: Zamknij Tagi
Opcje
HTML: TAK
BBCode: TAK
Uśmieszki: TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
 
Wszystkie czasy w strefie GMT + 7 Godzin
Skocz do:  
 Przegląd tematu  
Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Pią 16:17, 26 Paź 2018    Temat postu:
 
-W porzadku, pierdolo! - krzyknal Vincent. - Czas umierac.

Ben rozplaszczyl sie na szczycie skaly. Prawdopodobnie lezal pod takim katem w stosunku do ziemi, ze nie bylo go widac, mimo to czul sie odsloniety. Wstrzymawszy oddech, zaczal nasluchiwac, lecz nie uslyszal niczego procz monotonnego brzeczenia tysiecy owadow. Rozejrzal sie. W otoczeniu roslo sporo wysokich drzew, mahonie i eukaliptusy, wsrod gestego poszycia, siegajacego szesciu lub siedmiu stop, ale szansa na ucieczke przepadla. Jego jedyna nadzieja bylo starac sie zostac niewidocznym i modlic sie, zeby Vincent przeszedl tuz pod nim albo zeby jakims cudem zaczal go szukac w innym kierunku.

Znow wstrzymal oddech. Tym razem cos uslyszal - szelest w zaroslach, niedaleko, z lewej strony. Vincent byl blisko... bardzo blisko. Ben przekrecil glowe, nie podnoszac jej. Przyciskajac policzek do skaly, spojrzal w kierunku, skad doszedl go szelest. Poszycie sie ruszalo, zas sprawca tego ruchu szedl w jego kierunku. Jesli Vincent obszedl skale i wspial sie wyzej na zbocze, to koniec. Polowanie skonczone. Ben zdawal sobie sprawe z tego, ze powinien byl uciekac. Teraz jego jedyna szansa - do tego bardzo mala - bylo poczekac, az morderca znajdzie sie dokladnie pod nim, a potem rzucic sie nan z gory.

Trzask lamanych galazek i szelest lisci krzakow z lewej strony slychac bylo coraz blizej. Lezac plasko, Ben przesunal sie najblizej krawedzi skaly, jak tylko sie dalo.

Vincent, slyszac nad soba ruch, skieruje luk w gore, starajac sie szybko strzelic. Ben uchyli sie przed strzala i skoczy na niego, probujac dosiegnac kolczana.

Zachowaj spokoj... nasluchuj... patrz... nie oddychaj... nie oddychaj.

Zdrowas Maryjo, laskis pelna.

Pan z Toba...

Teraz!



Dzwignal sie na kolana, gotow do skoku, lecz ponizej nie bylo Vincenta. Callahan ujrzal jasnobrazowego, zdziczalego psa, wychudzonego, o bialych lapach i dlugim, waskim pysku, ktory wywachiwal jakis slad w poszyciu. Ben poczul przyplyw nadziei. Moze Vincent poszedl w inna strone? Moze istniala jeszcze szansa na ucieczke? W tym momencie zostal trafiony z tylu. Strzala przebila miesnie u nasady karku, zesliznawszy sie po obojczyku; spod szczeki wystawal mu teraz grot i ze cztery cale drzewca.

Sila uderzenia rzucila nim w prawo. Runal na powierzchnie skaly, po czym spadl z niej. Wyladowal ciezko na boku, uderzenie pozbawilo go tchu. Katem oka widzial wystajacy z jego ciala grot strzaly i kawalek drzewca.

Swieta Maryjo, Matko Boza...

Matko Boza... modl sie za nami

grzesznymi teraz i w godzine smierci naszej...

Smierc jednak nie nadeszla, ani w tym momencie, ani w nastepnym. Przekroczywszy granice odczuwania bolu, Ben lezal bez ruchu, majac usta pelne lesnego podloza, a przed oczami zamglone zielenie i brazy otoczenia. W koncu katem oka dostrzegl jakis ruch.

-Tamto bylo za Cincinnati - powiedzial Vincent. - A to za wszystkich przemadrzalych dupkow na swiecie, ktorym sie zdaje, ze potrafia przechytrzyc innych.

W ostatnim przeblysku jasnosci umyslu wzrok Bena sie wyostrzyl. W odleglosci pietnastu jardow ujrzal upiora, pomalowanego kamuflujaca farba, ktory szczerzyl zeby, podnoszac luk i napinajac cieciwe. Nagle Vincent odrzucil glowe do tylu i uderzyl sie po policzku, jakby ugryzl go owad.

-Co, do chole...?

To byly ostatnie slowa mordercy. Krzyk nagle sie urwal. Gdzies wsrod drzew blysnelo dlugie, cienkie ostrze, ktore przebilo mu szyje raz i drugi. Krew z przecietej aorty trysnela strumieniem, nim jeszcze Vincent zaczal sie vacu warszawa
Z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami Behemot runal na ziemie - martwy, zanim zdazyl jej dotknac.

Nie mogac w pelni pojac tego, co sie stalo,
Kaja
PostWysłany: Sob 22:51, 19 Sty 2008    Temat postu:
 
A ja kocham piosenki Avrilki
calineczka
PostWysłany: Wto 22:20, 18 Gru 2007    Temat postu:
 
czyli: Chester, Mike, Rob, Joe, Phoenix i Brad
$nowWhite
PostWysłany: Sob 22:54, 15 Gru 2007    Temat postu:
 
6 ich jest: Chester, michałek,robercik,józek,dawidek-fenix i słynny brad delson który zawsze na wigilię przygotowuje wolne miejsce "dla wędrowca" (a imiona spolszczyłam)
$nowWhite
PostWysłany: Sob 22:51, 15 Gru 2007    Temat postu:
 
Ale za to kocham Chestera z Linkin Parku!!!
gosiaczek@gosiaczek
PostWysłany: Wto 20:18, 13 Lis 2007    Temat postu:
 
Chyba nikt... ja nie wielu:D
cela
PostWysłany: Sob 4:46, 03 Lis 2007    Temat postu:
 
A kto lubi??????????
$nowWhite
PostWysłany: Wto 20:16, 30 Paź 2007    Temat postu: To, co mówił pan od techniki...
 
Jak ja nie lubię Tokio Hotel. Twisted Evil Boolvers!


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin